Afrykańska Wieża Babel – czyli jak się dogadać w RPA

Dziś ponownie notka sponsorowana przez Klub Polek na Obczyźnie – wpis o „wielojęzyczności”.
Gdzie, jak gdzie, ale w tym temacie RPA ma się czym pochwalić 😉
W większości krajów na świecie ludzie posługują się jednym, czasem dwom oficjalnymi językami. Nieco rzadziej są to trzy czy cztery języki. A już do rzadkości należą kraje, gdzie tych języków jest więcej.
A w RPA jest ich aż jedenaście! I to tylko oficjalnych, bo tych mówionych jest jeszcze więcej. Prawdziwa Wieża Babel!
RPA składa się z wielu grup narodowościowych. Oprócz ludności rdzennej, do której zaliczę tu ludzi pochodzenia San i Bantu (choć istnieją tez tezy obalające mój punkt widzenia), w RPA osiedliło się wielu ludzi pochodzenia europejskiego (głownie brytyjskiego , holenderskiego, portugalskiego i niemieckiego) oraz azjatyckiego (głownie Indusi i Malayowie).

Na przestrzeni wieków dotarło i osiedliło się w RPA również sporo Arabów, a w okresie apartheidu, który zachęcał białych koszącymi programami, dotarło tu również sporo Greków, Libańczyków, Izraelitów i wiele innych nacji. W tych czasach Polacy (o ile tylko zdołali wyjechać z ogarniętego komunizmem kraju) również byli chętnie przyjmowani.
W rzeczywistości wiec RPA jest melanżem kultur i narodowości, prawdziwym  Narodem Tęczy!
A wiec jak wygląda funkcjonowanie w otoczeniu kilkunastu języków – w domu i w praktyce w życiu codziennym? W szkołach i instytucjach?

Język „SAfrican” 😉

Klasa średnia w RPA to klasa o dość wysokim stanie posiadania. Zazwyczaj wiec w domu jest niania.
Jeśli nie do pełnoetatowej opieki nad dziećmi, to do pomocy w domu od czasu do czasu. Tak czy inaczej, dziecko od maleńkiego, oprócz języka rodziców (które tez się mogą miedzy sobą różnić), będzie miało styczność z jeszcze jednym językiem. Bo niania, nawet jeśli przy rodzicach będzie posługiwała się angielskim czy afrikaans, zazwyczaj do dziecka będzie mówiła albo w języku własnym, albo używała mieszanki języków.
Mój czteroletni synek posługuje się głownie angielskim, ale rozumie wiele zwrotów zarówno w języku polskim, jak i… Zulu!
Gdy maluch idzie do przedszkola, zazwyczaj oprócz tych podstawowych dwóch czy trzech języków zatknie się jeszcze z przynajmniej jednym lub dwoma – i bez względu na to jakie to były języki do tej pory, na pewno dojdzie afrikaans i angielski.
W rzeczywistości – jeśli dziecko operuje w wielu językach, dominującym zapewne stanie się angielski, ze względu na swój status najlepiej znanego języka “drugiego” w RPA.
Angielski z RPA nie jest zresztą czystym angielskim – posiada wiele naleciałości i wtrąceń ze wszystkich języków które wpłynęły na kulturę i historie RPA, stal się swoistego rodzaju mieszanka językową.
Aby ja zrozumieć, trzeba pobyć trochę w RPA, bo nawet jeśli zrozumiemy główny sens wypowiedzi, to i tak coś nam umknie ze znaczenia całości.
No bo co to jest „sarmie” czy „bunny chow”? „Takkies” zakładamy na nogi czy na głowę? No i jak tu się domyślić, że “now now” (teraz teraz) wcale nie oznacza teraz, tylko za chwile, i ze „robot” to światła na skrzyżowaniu a nie afrykańska wersja R2D2?
No i co to znaczy „EISH”?
A to tylko kilka przykładów tego jakże bogatego języka „angielsko-rpa’nskiego” 😉

Znaczenie „EISH” 😉

Konstytucja RPA gwarantuje obywatelom równy dostęp do edukacji.
Oznacza to, ze każde dziecko ma prawo do nauki we własnym języku (jednym z 11 oficjalnych), od początku edukacji aż do matury. Prawo to, ładnie wyglądające na papierze jest jednak trudne do wprowadzenia, a to dlatego, ze instytucje kształcące nauczycieli nie zawsze oferują studia we wszystkich dostępnych językach.
W rzeczywistości wiec, aby dostać sie na studia  trzeba opanować jeden z głównych języków wykładowych (zazwyczaj jest to angielski i afrikaans), bo tylko wtedy można powrócić do wiosek i lokalnych społeczności by krzewić wiedzę we własnym języku.
Problem w tym, że jeśli ktoś nauczył się języka angielskiego na tyle, aby w tym języku zdobywać wiedzę, to nie bardzo ma ochotę wracać do wioski czy township i pracować za grosze (instytucje edukacyjne w RPA są straszliwie niedofinansowane) – no i kolo się zamyka. Niskie place, a wiec brak nauczycieli. Brak nauczycieli, a wiec niski poziom nauki.
Lepiej wygląda dostęp do usług publicznych – generalnie dzwoniąc do instytucji rządowych, istnieje opcja wyboru jednego z oficjalnych języków, to samo przy wypełnianiu form urzędowych.

A jak to wygląda u mnie w domu?
W domu posługujemy się angielskim, ale zaczęłam do codziennego życia wprowadzać język polski. Nie jest to łatwe – po wielu latach mieszkania w UK, pracy praktycznie wyłącznie w anglojęzycznych firmach (nawet w Polsce) i po siedmiu latach w RPA, całkiem przestawiłam się na angielski.
Stal się praktycznie “moim” językiem – to po angielsku śnię i myślę (chyba, ze akurat pisze lub rozmawiam po polsku).
Tylko zakląć mi się czasem zdarzy po polsku 😉 angielski nie oddaje napięcia i barwy tak jak polski w tej dziedzinie!
No i lubię ten angielski w RPA, z jego zdrobnieniami, powtórzeniami, zapożyczeniami.
Fajniejszy niż “oficjalny” angielski… Bardziej barwny i luzacki.
Nie chcę jednak zatracić zdolności myślenia i mówienia po polsku  – dlatego bloga pisze po polsku, czytam polskie wiadomości i polskie książki.
Choć z synkiem rozmawiam po angielsku, wprowadzam coraz więcej polskich zwrotów w życiu codziennym, mamy kilka polskich książeczek i CD z piosenkami, no i serie DVD Dino Lingo, która bardzo mu przypadła do gustu. Nie jest najgorzej, choć mogłoby być lepiej.
To, co zaniedbałam, to mówienie do dziecka po polsku od urodzenia – dopóki nie było za późno, nie zdawałam sobie sprawy, jakie to ważne. Teraz odrabiamy straty.

W RPA istnieje jeszcze jeden, dwunasty (!) oficjalny jezyk. To jezyk gestow. Gesty wiaza sie z kultura afrykanska od lat – w krajach, gdzie sasiadujace plemiona poslugiwaly sie odmiennymi jezykami a trzeba bylo sie jakos porozumiec, powstał uniwersalny język gestów. Przybycie osadników ani nie wyparło, ani nie osłabiło ich znaczenia. Najbardziej znamienny jest gest powitania, którym wita się wiele afrykańskich plemion (nie tylko Zulusi). Polega on na trzech uściskach reki, podtrzymywanej druga dłonią. Ma to na celu pokazanie, ze w drugiej ręce nie mamy broni.

Zuluskie podanie reki

Jest jeszcze jedno bardzo praktyczne zastosowanie gestów. Jest nim transport. W RPA, gdzie siec transportu publicznego prawie nie istnieje. lukę wypełniły poruszające się w zawrotnym często tempie (na miarę możliwości i lichawej często konstrukcji) minibusy, posługujące się kombinacja gestów. Każdy gest oznacza inne miejsce, niektóre opisują nawet metodę dotarcia na miejsce. Kilka lat temu Susan Woolf, artystka i antropolog, opracowała mapę znaków, wydana również pod postacią znaczków przez pocztę RPA. Jeśli planujecie przy wizycie do RPA korzystać z usług minibusików, warto się zapoznać z ich znaczeniem 😉

Mapa znaków uzywana przez taksówki i minibusy w RPA – Susan Woolf

Zdjęcia: zlinkowane do źródeł

28 thoughts on “Afrykańska Wieża Babel – czyli jak się dogadać w RPA

  1. Świetny wpis, czyta sie z przyjemnością 🙂 Ja o językach w RPA mam nikłe pojęcie, więc tym bardziej przeczytałam z ogromnym zainteresowaniem.
    Do Anny: mój mąż jest z pochodzenia czarnym Afrykańczykiem, świetny parter i ojciec i każdego dnia dziękuję Bogu, że postawił go na mojej drodze, bo nie zamieniłabym go najbielszego mężczyznę 😛 Wiesz, moja mama tez kiedys mówiła, że czarnego zięcia sobie nie wyobraża i owszem, na początku małą batalię przeszłyśmy, ale na szczęście to bardzo mądra kobieta i zależy jej na moim szczęściu i na tym, aby jej wnuczek miał kochającego i troskliwego tatę 🙂

    Polubienie

  2. Przypadkowo znalazłam tego bloga. Bardzo ciekawy wpis, zwłaszcza kiedy autorka pisze że dzieci uczą się od niańki języka zulu. To bardzo przykre! Widziałam jeszcze w czasach apartheidu jak czarne niańki przyprowadzają białe dzieci do szkoły. Czasami spotyka się na ulicy czarne kobiety z białym dzieckiem. Mam dwoje dzieci, wychowane w RPA, jednak nigdy nawet nie przyszło mi na myśl żeby mieć niańkę. Tak samo maids, czyli służące. Wolę sama sprzątać, ale wiem co mam w domu i nie martwię się że ktoś mnie okradnie. Lokalni ludzie uwielbiają niańki i maids, my Polacy mamy inną kulturę. Jak do tej pory, nigdy nie miałam włamania do domu, przestępczość w RPA jakoś mnie nie dotyczy. Nie mogę tego powiedzieć o znajomych zatrudniających służące. Większość z nich miało włamania, skradzione samochody itp.

    Polubienie

    • Dlaczego uwazasz, ze nauka jezyka Zulu przez nianke to przykra sprawa? To dodatkowy jezyk, kazdy nastepny jezyk jest dla dziecka latwiejszy. Mialam nianke przez rok, mam pomoc domowa, niestety, pracujac do ok 6wieczorem nie moge tez sprzatac, a weekendy wole spedzac w przyjemniejszy sposob. Ja przez siedem lat tez nie mialam wlamania. Z nianki zrezygnowalam, bo nie odpowiadalo mi, ze dziecko spedza za duzo czasu przed telewizorem i na plecach nianki.

      Sent from Samsung tablet

      Polubienie

      • Taka nauka to nie tylko język, to też kultura. Zulu nigdy mnie nie interesował. Dla mnie jest ważne, że moje dzieci mają białych mężów. Znam Polaków, których dzieci są z czarnymi. Jeden z nich, kiedy go poznałam, powiedział mi że jego córka jest we Francji, niestety z czarnym. Uważa to za wielką tragedię. Każdy może mieć swoje poglądy. Wolny świat.
        Cieszę się że moje dzieci mają pogląd na świat jaki mają. Nie zniosła bym czarnego zięcia.
        Może dla ciebie to wszystko jedno? Jestem z bardziej konserwatywnego pokolenia.

        Polubienie

        • Anno, chcialabym, aby moj syn byl szczesliwy. Ja moge miec inna wizje tego szczescia niz on. Ale nie bede ingerowac w jego wybor. Moze nie bede az tak szczesliwa jesli przyprowadzi czarnego chlopaka niz gdyby przyprowadzil fajna biala dziewczyne, ale to jego zycie i na pewno zaakceptuje jego wybor. Na szczescie mam jeszcze duzo czasu na przemyslenia, bo synek ma dopiero cztery lata.

          Sent from Samsung tablet

          Polubienie

          • To nie jest takie proste. Kiedy byłam dzieckiem, rodzice mówili mi co stało się w Katyniu. O tym nikt w Polsce nie mógł rozmawiać, ale obowiązkiem rodziców jest wyjaśnienie dzieciom tych błędnych ideologii. Dziadek zawsze mi mówił o wrogach, jakimi są Rosjanie i Ukraińcy, pomimo że wszkole uczyli nas że to przyjeciele. Ojciec tłumaczył mi, jak kłamią nas komuniści. Kiedy wygrał Wałęsa, ojciec tłumaczył mi co się dzieje i dlaczego jesteśmy w niebezpieczeństwie. Tak samo ja opowiadałam dzieciom o apartheidzie i zakłamaniu.
            Kiedy zmienił się rząd, moim zadaniem było wyjaśnić dzieciom co się dzieje. Przecież nie było to tak jak tego uczą w szkole. Każdy system polityczny ma swoją ideologię, my dorośli o tym wiemy, ale dzieci stają się ofiarami.

            Polubienie

          • Anno, masz racje, ale kwestia tego, ktora opinia jest prawdziwa, to kwestia oceny historii. Spojrz na Mandele. Czy byl terrorysta ‚bardziej’ niz zolnierze z AK? Moj dziadek walczyl w AK, nie watpie, ze AK walczyla w slusznej sprawie. Wlocznia Narodu, do ktorej nalezal Mandela, tez walczyla w slusznej sprawie. Ale mniej politycznie – zycie przynosi nam mnostwo niespodzianek. Nawet, jesli zrobisz z dzieci swoje wlasne kopie, nie jest powiedziane, ze dokonaja tych samych wyborow, ktorych Ty bys dokonala. Jesli zalezy Ci na nich, nie pozostanie Ci nic innego, jak tylko zaakceptowac te wybory.

            Sent from Samsung tablet

            Polubienie

      • Nam Polakom wydaje się, że zatrudnianie służby jest nieetyczne ponieważ wmówił nam to poprzedni system, który walczył z podziałem na panów i służbę. A prawda jest taka, że jest to jedna z możliwości redukcji bezrobocia, gdyż jak głosi polskie przysłowie „żadna praca nie hańbi”.

        A od czarnych możemy się wiele rzeczy nauczyć. W takich krajach jak Polska, Rumunia czy Turcja większość ludzi nie mówi w żadnym z obcych języków a jeśli deklarują się, że znają angielski to przeważnie dukają bez ładu i składu. Natomiast w Etiopii, w Kenii czy w RPA przeciętny czarny 20 latek mówi biegle po 2-4 językach… To jest niesamowite i za to należy się im szacunek… Kolega autostopował po Etiopii i mówił, że nigdzie w innych egzotycznych krajach ludzie tak dobrze nie mówili po angielsku jak tam…

        Polubienie

        • Mnie się wydaje się, że zatrudnianie służby jest nieetyczne i nieestetyczne i mam prawo mieć moje zdanie. Nikt nie będzie mi mówił, co jest etyczne a co nie jest. W końcu to mój wybór, czy będę sama sprzątać, czy zapłacę komuś?
          Wojciech Dlamini pomimo swojego kompleksu wyższości poruszył bardzo ważny temat.
          Mianowicie, też zauważyłam że ludzie z RPA są bardo inteligentni. Znają po 5 języków i to różnych, wcale niepodobnych do siebie. Mają doskonałą pamięć i wysoką kulturę.
          Za to Polakom wydaje się, że Afryka jest zacofana i tylko czeka na nich. W większości przypadków tacy z dyplomem z polskich uczelni mają bardzo ciężki start. Muszą się dużo uczyć. Jakoś ten poziom w Polsce nie dorównuje Afrykańskiemu. Ale chyba to dzięki temu, że Afrykańczycy mają lepiej rozwinięte mózgi poprzez naukę języków. A może to jest dieta i dużo słońca. To też ma wpływ na IQ.

          Polubienie

          • Anno, dlaczego uwazasz, ze WojciechDomini ma kompleks wyzszosci? Kompleks wyzszosci polega na pogardzie dla innych, a jakos tej nie wyczulam w jego komentarzu. Co do zatrudniania sluzby – ja nie zatrudniam sluzacej. Zatrudniam pracownice, ktorej zadaniem jest mi w domu posprzatac. W tym czasie nikogo nie ma w domu, wiec jesli sie wyrobi a efekt jest ok, to moze isc wczesniej do domu. Co w tym nieetycznego albo nieestetycznego? Za moich mlodych lat paralam sie roznymi zajeciami w UK, zmywak i sprzatanie mnie tez nie ominelo i korona mi z glowy nie spadla. Nie czulam sie wykorzystywana, bo godziny pracy i pensja byly ze mna ustalane, tak, jak ja to robie z moja pania od sprzatania. Poza tym Anno, jednego nie rozumiem. Uwazasz, ze Afrykanie sa inteligentniejsi od Polakow, a nie bylabys w stanie zaakceptowac czarnego ziecia? Dlaczego? Ja nie uwazam, ze sa inteligentniejnsi. Nie sa tez mniej inteligentni. Po prostu co czlowiek to czlowiek, jeden bardziej, inny mniej inteligentny. I czarna synowa z pewnoscia bym zaakceptowala, oczywiscie pod warunkiem, ze syn bylby szczesliwy. Co do polskich dyplomow – Polacy posrod ktorych ja sie obracam zostali do RPA sciagnieci przez swoje firmy. Stanowisko pracy juz na nich czekalo. A wiec te dyplomy maja chyba jakas wartosc.

            Sent from Samsung tablet

            Polubienie

          • Też nie bardzo rozumiem o jaki kompleks wyższości Aniu miałaś na myśli. Nikt nie mówi też czy masz zatrudniać służbę czy tez nie. Podobnie jak Blondynka, również miałem okazję pracować fizycznie przy wielu pracach m.in mcdonald’s i też nie czuję się z tego powodu poniżany. Wręcz uważam, że minimum 3 miesiące fizycznej pracy przydadzą się każdemu, zwłaszcza komuś kto nie ma szacunku do pieniądza.

            W RPA nieoficjalnie pośród Czarnych jest aż 50 % bezrobocie tak więc najmowanie się jako służbę traktują jako zwyczajną redukcję bezrobocia. Znajoma Afrykanka nie rozumiała naszego negatywnego stosunku do służby mówiąc „że przecież lepiej służyć w domu, aniżeli się sprzedawać czy handlować narkotykami” i zwyczajnie muszę jej przyznać rację…

            Mam wrażenie, że jesteś niekonsekwentna w swych wypowiedział bo z jednej strony nie akceptujesz Czarnego zięcia, z drugiej zachwalasz rzekomą większa inteligencję Czarnych. Ja sam nie mam nic przeciwko mieć przyjaciół pośród np. Nigeryjczyków mimo, że nie lubię ich kultury a znajomość języków wcale nie przesądza o wyższym ilorazie inteligencji czy wysokiej kulturze osobistej. Nigeryjscy żołnierze mafii uwodzące Polski w celu wysłania ich z narkotykami do Peru również potrafiły ogarniać języki w mig…

            Polubienie

  3. Bardzo ciekawy wpis. Mam kilku znajomych z RPA, ale nigdy nie mówili o języku gestów, ale to dlatego że nigdy na temat językowy nie rozmawialiśmy. Czy te gesty są uniwersalne, tzn. czy będąc w Johannesburgu i w Kapsztadzie tak samo zostaną zrozumiane?
    Pozdrawiam!

    Polubienie

    • Sylabo – te znaki oznaczaja miejsca – w przypadku Johannesburga, cztery palce w gorze oznaczaja Fourways (jedna z popularnych dzielnic ekspackich), palce w nozyczki oznaczaja Edenvale (to moja dzielnica:), a z kolei nozyczki w gore oznaczaja Highgate. A wskazujacy palec w dol (jeszcze nim krecimy) oznacza, ze chcemy sie dostac do centrum osiedla. Cel – usprawnienie ruchu, bo trasy minibusikow sa zmienne i generalnie nie ma tabliczek mowiacych gdzie co jedzie 😉

      Polubienie

  4. wspaniała notka .. czyta się jednym tchem ..
    ciekawostką jest jak bardzo zbliżony jest język aftrikaans do holenderskiego
    wędrując w Patagonii spotkałem podróżnika z RPA ale zamieszkałego w Londynie .. wędrowaliśmy przez kilka dni razem kiedy spotkaliśmy na szlaku dziewczynę z Holandii oni mogli całkiem swobodnie ze sobą rozmawiać w afrikaans i po holendersku .. przypuszczam, że to jest język Boerów ( znanych z wojny, która zatrzęsła imperium brytyjskim pod koniec panowania Wiktorii)..

    no i trzeba przyznać, że Afrykanie wiedzą co mówią (Cherry = girlfriend) ;^) .. i jest troszkę naleciałości z niemieckiego? (doff, lekker) ..

    no a w niektórych nacjach to ‚now now’ to jest jeszcze później niż ‚very soon’ .. na przykład jutro albo .. a ‚just now’ to prawie jak nigdy :^)

    bardzo ciepło pozdrawiam :^) .. słyszałem, że Kapsztad to obok Sydney, San Francisco , i Rio to jedno z najpiękniej położonych dużych miast na świecie .. może kiedyś zobaczę na własne oczy :^)

    Polubienie

    • Holenderski i niemiecki sa w tej samej grupie jezykowej wiec wiele slow jest podobnych. No a afrikaans, to taki uproszczony holenderski. Uproszczony, bo gdy osadnicy dotarli na tereny RPA, uczys mogli sie wylacznie z niewielu ksiazek ktore udalo im sie przytaszczyc i od siebie. A w takich warunkach wiadomo, niepotrzebne slowa wychodza z uzycia, a wchodza nowe, ktore nie wystepowaly w wersji oryginalnej – stad te zapozyczenia z innych jezykow, rowniez lokalnych, tak bardzo typowe dla kazdego z glownych jezykow w RPA. Cape Town bardzo, ale to bardzo polecam, przepiekne miejsce! Nie bylam w SF, Sydney ani Rio, wiec dla mnie to najpiekniejsze miasto na swiecie 😉

      Polubienie

      • bardzo ciekawe .. bardzo dziękuję :^) … na razie znam Cape Town tylko z filmu ‚Safe House’ :^) ..rzeczywiście zapiera dech .. może za jakiś czas uda mi się tam dotrzeć i porównać do tych trzech innych .. choc nie wiadomo czy takie porównywanie ma sens :^) .. wspaniały blog .. bardzo gratuluję .. jak znajdę chwilkę poczytam dużo więcej .. widzę kątem oka, że wędrowałaś w Himalajach ?? wybieram się w pażdzierniku na pętlę Annapurny … wiesz ja też staram się mówić jak najwięcej po polsku do moich trzech córek .. nawet jeśli odpowiadają po angielsku to i tak coś tam zostanie a podczas wakacji u Dziadkó w Polsce bardzo pomaga :^)

        Polubienie

        • Do Annapurny nie dotarlam, prawde powiedziawszy czas nawet mialam, ale po 10 dniach w gorach chcialam odpoczac na plaskim terenie 😉 Himalaje sa przepiekne!
          Moj synek tez odpowiada po angielsku, ale mam nadzieje, ze przynajmniej bedzie rozumial co babcia, ciocie i wujkowie do niego mowia, bo to glownie o nich mi chodzi…

          Polubienie

    • Afrikaans to holenderski z błędami. Ilekroć wpisując coś w wyszukiwarkę po holendersku zrobię błąd ortograficzny zawsze ląduję na jakiejś południowoafrykańskiej stronie. Czasem czytam i mam dziwne wrażenie, że ktoś nie znał ortografii.

      Polubienie

  5. Świetny wpis! Przeczytałam z zapartm tchem! Pozwoliłam sobie podlinkować do Twojego posta u mnie na blogu 🙂 Mnie także oczarowała mnogość języków i język gestów.
    Zyczę Wam wspaniałych przygód na drodze dwujęzycznej z synkiem. Nigdy nie jest za późno, aby powrócić do polskiego. A to takie cenne. Pozdrawiam bardzo serdecznie!

    Polubienie

Co o tym myślisz?