Durban – top 10 (i ciut więcej…)

Do obecności Kapsztadu na liście miast promowanych przez zachodnie media jako „miejsca które musisz koniecznie odwiedzić w „tym” roku” już się przyzwyczaiłam. Ale tym razem NY Times mnie zaskoczył.
Na miejscu siódmym ich nowej listy 52 Places to go in 2015 znajduje się Durban.
Ogłoszenie listy przez NY Times prawie zbiegło się w czasie z ogłoszeniem nowych 7 cudów świata w zakresie miast i oznacza, że Durban znajduje się wysoko w rankingach turystyki międzynarodowej.

Oprócz pięknej promenady (która parę lat temu była w powijakach; pamiętam, jak jeździłyśmy z Dużą wzdłuż niej „w te i we w te” na samym początku mojego pobytu w RPA próbując znaleźć coś otwartego wieczorem), miasto inwestuje w rozwój dzielnicy Berea (zwłaszcza Rivertown) kreowaną jako nowe hipsterskie centrum – hedoniści znajdą tu mnóstwo atrakcji turystycznych takich galerie, kafejki, restauracje, mnóstwo butików promujących lokalnych projektantów a nawet piwiarnię serwującą niekomercyjne gatunki piwa (Rivertown Beerhall).

W podobny sposób rozwijają się okolice centralnych plaży, gdzie powstaje coraz więcej restauracji – ponad 10 lat temu fale tsunami dokonały tu wielu zniszczeń i dopiero teraz wszystko wraca do normy.                                                                       
Jeśli połączymy to wszystko z pięknymi, złocistymi plażami, ciepłą wodą Oceanu Indyjskiego i smaczną durbańską kuchnią pełną hinduskich wpływów, to objawi się idylliczny obrazek całkiem ciekawego miasta, w którym warto zatrzymać się na kilka dni.
A poniżej, najciekawsze propozycje na spędzenie czasu w Durban 😉

  1. Idźcie na spacer Złotą Milą – jeśli nie wylądujecie w Durban, to zapewne dojedziecie do niego zmęczeni ok. sześciogodzinną (wiem da się szybciej 😉 ) podróżą z Johannesburga. Dla relaksu więc proponuję spacer promenadą wzdłuż wybrzeży oceanu. Złota Mila (nazwa pochodzi od złocistego koloru piasku na plaży) to 6-ścio kilometrowy odcinek pomiędzy Niebieską Laguną i portem w Durban. Najpopularniejszy odcinek (ok. 2.5 km) zaczyna się w okolicach Sunset Casino i ciągnie się do uShaka Marine World. Piękne, strzeżone (choć nieco zatłoczone w sezonie) plaże zachęcają do odpoczynku i kąpieli, zabierzcie więc na ten spacer kostiumy!
  2. Jak już dotrzecie do uShaki, to zlokalizujcie w tej okolicy restaurację Moyo, a konkretnie jej bar (Moyo Pier Bar), który umieszczony jest na pomoście sięgającym 150 m wgląb oceanu. Jeśli wieje, możecie usiąść w wewnętrznej części baru, na niskich solikach albo nawet na poduszkach na podłodze. Atmosfera panująca w Moyo jest w ogóle bardzo luzna, nawet w części restauracyjnej, a w Moyo Pier Bar to już totalny “chill out”. Z pomostu możecie oglądać zachód słońca z portem z prawej strony, oceanem na wprost oraz stadionem i panoramą miasta z lewej strony. Jedzenie w Moyo Pier Bar nie powala, ale przepiękny widok zaparł mi dech w piersiach.
  3. Odwiedźcie hinduską dzielnicę i zjedzcie przepyszny bunny chow. W Durban znajdziecie największą populację hindusów na świecie mieszkającą poza Indiami. Jest ich tu więcej niż w USA, UK czy Skandynawii (choć i tam jest ich sporo). Hinduska dzielnica znajduje się na wschód od centrum I mimo rozwoju miasta zachowała swój orientalny charakter. Znajdziecie tam piękny Juma Musjid  zdobiony marmurami i minaretami (na Grey Street), największy meczet na półkuli południowej, oraz kilka bazarów na których możecie zrobić tanie zakupy, od przypraw, poprzez ciuchy aż po elektronikę. Gdy już się zmęczycie, przejedźcie się rikszą – wpływy hinduskie nie byłyby pełne, gdyby zabrakło riksz 😉 Wprawdzie riksze w Durban niekoniecznie obsługiwane są przez potomków hindusów a i wystrój mają bardziej zuluski niż hinduski, ale z całą pewnością jest to przyjemna przejażdzka z której ucieszą się głównie dzieci.

    Riksza w Durban...

    Riksza w Durban…

  4. Skoro już o dzieciach mowa to na pewno będą skakać z radości, jeśli zabierzecie je do uShaka Marine World. Jest to największe oceanarium w tej części świata i jedno z największych na świecie (5-te miejsce).  Można tam spoza grubej szyby poobserwować podwodny świat, popływać w akwarium pośród delfinów, mant, a nawet… rekinów! Oprócz oceanarium znajduje się tu jeszcze park rozrywki gdzie wasze pociechy będą mogły poszaleć na zjeżdżalniach czy popływać na pontonach, a także wioska kulturalna, prywatna plaża oraz mnóstwo restauracji i oczywiście butików
  5. Będąc przy temacie zakupów i restauracji – odwiedźcie Wilson Wharf. Położone przy samym porcie, bardzo modne i niezwykle urokliwe miejsce podobne do V&A w Capetown (i równie drogie…), z mnóstwem restauracji, kafejek i butikow. Siedząc w jednej z wielu restauracji czy pubów będziecie mieć piękny widok na port oraz na panoramę Durban w tle. Można się tam wybrać zarówno na weekendowego „drinka” jak i rodzinny lunch lub obiad (niektóre restauracje, np. Spur, posiadają plac zabaw dla dzieci) czy na romantyczną kolację.

    WilsonsWharf

    Wilson Wharf

  6. Wyjazd do Durban nie będzie pełen bez spaceru po molo w Umhlanga które w rankingu CNN ocenione jest jako jedno z najbardziej scenicznych mól na świecie. Molo posiada nietypową strukturę kręgosłupa wieloryba i jest bardzo fotogenicznym obiektem. Oprócz tego, że ładnie wygląda, spełnia funkcję kanału odprowadzającego wodę zbierającą się po obfitych w tym rejonie burzach wgłąb oceanu – chroniąc nabrzeże przed degradacją.
  1. Wskocz na deskę i naucz się surfować. Durban to idealne miejsce – woda w Oceanie Indyjskim jest ciepła a wybrzeże chronią tu siatki na rekiny. Jeśli nie lubicie deski a rekiny wolicie oglądać z góry, to polecam paralotnie, motolotnie, gyrokopter czy nawet helikopter. Lot nad oceanem będzie szczególnie interesujący podczas Sardine Run (od maja do lipca), kiedy to ławice sardynek migrują na północ wzdłuż wschodniego wybrzeża Afryki. Podążają za nimi ich naturalni wrogowie, dla których stają się w tym okresie bardzo łatwym z powodu zagęszczenia łupem. Jest to niezwykłe zjawisko porównywane do migracji antylop w Serengeti.                                                                                                                    
  1. Skocz na bungee na stadionie Moses’a Mabidy. W zasadzie to nie jest bungee, tylko gigantyczna huśtawka, taka jak w Oribi, którą opisywałam tutaj. Jest to póki co jedyna huśtawka na świecie mieszcząca się na stadionie i obecnie najwyższa (choć w przypadku Oribi dłuższa jest lina – 100 m vs. 80 m), co potwierdza Księga Rekordów Guinessa. Ciekawy jest też sam stadion, wybudowany w 2010 roku na mistrzostwa piłki nożnej, zwieńczony nietypowym łukiem na którym mieści się huśtawka i z którego można podziwiać panoramę Durban.
  2. Odwiedź Ogród Botaniczny – założony w 1849 roku jest najstarszym w Afryce czynnym do tej pory ogrodem botanicznym. Można tu znaleźć najsłynniejszą kolekcję cykad Encephalartos Woodii, określanych jako „żywe skamieliny”. Te prehistoryczne rośliny są pojawiły się na ziemi jeszcze przed dinozaurami I liczą sobie ok. 250 milionów lat. Są najrzadszym gatunkiem roślin na świecie i w naturze czeka je wymarcie. Do Durban zostały sprowadzone z lasu oNgoye prawie 100 lat temu. Spacer pomiędzy cykadami jest prawie jak spacer na planie Jurajskiego Parku, wprawdzie nie ma tu dinozaurów, ale pelikany i hadidy przypominają nieco pterodaktyle 😉 Oprócz cykad występuje tu ponad 475 gatunków drzew (łącznie z najstarszymi w RPA jakarandami) oraz przeróżne gatunki traw i ziół. Jest to także jedno z najlepszych miejsc na piknik w Durban. 
  3. Zapoznaj się z obrzędami Zulusów w wiosce kulturalnej Phezulu lub Shakaland. Wizyta w wiosce kulturalnej nie zawsze będzie tak samo autentycznym wydarzeniem jak wizyta w prawdziwej wiosce. Ale wraz z rozwojem RPA, struktura społeczeństwa znacznie się zmienia, dużo mniej ludzi więc żyje w tradycyjny sposób. A ci, którzy żyją, nie zawsze mają ochote służyć jako atrakcja turystyczna. Stąd też w RPA popularność wiosek kulturalnych i skansenów w których można zapoznać się z kulturą plemienną. Phezulu leży w pięknej dolinie Tysiąca Wzgórz wyrzeźbionej przez rzekę Umgeni, rozciągającej się pomiędzy Durban i Petermaritzburg. Oprócz samej wioski kulturalnej znajduje się tutaj też safari park z wężami, krokodylami, żyrafami, zebrami i wieloma innymi zwierzakami (nie ma tu Wielkiej Piątki). Wioska Shakaland leży sporo dalej w kierunku Richards Bay, ale bardziej skoncentrowana jest na aspekcie edukacyjnym niż turystycznym. Jeśli chodzi o samą wioskę, mnie się bardziej podobała Shakaland.

    KONICA MINOLTA DIGITAL CAMERA

    Shakaland

BONUS

Jeśli akurat traficie na ostatnią niedzielę miesiąca, warto przejechać się parowozem Umgeni Steam Train. Trasa rozpoczyna się w Kloof, niedaleko od Durban i prowadzi do Inchanga i z powrotem. Wycieczka nie jest tania, bilet dla dorosłego kosztuje 180 randów, a dla dziecka 130 randów i konieczna jest rezerwacja, ale trasa prowadzi przez sceniczną część doliny Tysiąca Wzgórz i jest dobrą alternatywą dla podobnego Choo Tjoe w Western Cape, którego działalność niestety została zakończona z powodu złego stanu trakcji, wygląda na to, że bezpowrotnie…


JAK ZWIEDZAĆ DURBAN

– Autobus turystyczny – typowy piętrowiec jak w innych miastach: Rihsha Bus

– Rower – jeśli hotel/ hostel oferuje wypożyczenie roweru, warto skorzystać z tej możliwości. Durban jest dość płaski, ale duszny, warto więc wycieczki rowerowe organizować rano.

– Transport publiczny (autobus) – transport publiczny w Durban jest gorzej rozwinięty niż np w Cape Town, ale to nie znaczy, że nie istnieje. Jest kilka linii autobusowych łączących centrum z pobliskimi miasteczkami i dzielnicami. Jeśli nie macie zamiar wynajmować samochodu, przed rezerwacją zakwaterowania, posprawdzajcie połączenia. Trasy i rozkład do sprawdzenia na stronie informacyjnej Durbanu.

– Taksówki – w RPA taksówki są dość drogie w porównaniu z Polska, kilometr będzie kosztował ok 10-12 randów. W niedziele lub w nocy drożej. Taksówki maja liczniki, ale zdarzają się próby wydłużania trasy. Aby się ustrzec, należy obserwować GPS kierowcy, lub wcześniej sprawdzić trasę i ceny. Jedna z polecanych sieci to Rikki Cabs , ale jest też wiele innych, np UCabs czy Eagle.

Zdjęcia: własne oraz połączone ze źródłami

5 thoughts on “Durban – top 10 (i ciut więcej…)

  1. Durban jest przepiekny, a po naszej wizycie w RPA Twoje opisy wciagaja mnie jeszcze bardziej. Jezeli chodzi o taksowki, to mielismy w Johannesburgu dwa problemy… Gdy taksowkarz zawiozl nas do Soweto bysmy mogli zwiedzic dom Mandeli, powiedzial, ze wroci za godzine, bo ma cos do zalatwienia w poblizu. Nie bral pieniedzy, wiec myslelismy, ze bedzie czekal jak wroci. Okolice domu Mandeli sa bardzo ciekawe, wiec spoznilismy sie 5 minut. Taksowki na parkingu jeszcze nie bylo. Po godzinie zapytalismy o pomoc kierowce autobusu z wycieczka. Dal nam telefon do znajomego taksowkarza. Umowilismy sie i musielismy czekac pol godziny. Przyjechal i zabral nas do hotelu po drodze pokazujac wiele ciekawych miejsc, miedzy innymi slumsy, szpitale, rozne ciekawe miejsca, Wzgorze Konstytucji i kosciol w Soweto, gdzie byl witraz ufundowany przez zone prezydenta RP pania Kwasniewska…. Gdy dojechalismy do hotelu, kierowca wysiadl, dal nam swoje wizytowki jako przewodnika i kierowcy – proszac o reklame wsrod wszystkich, ktorzy beda sie tam wybierac… a po tym powiedzial iz nie uzgadnialismy ceny przewozu, wiec musimy sie zgodzic na cene, ktora poda od osoby… Byla to cena jak na warunki RPA czy Polski wysoka, ale jako ze mieszkamy w Szwajcarii gdzie ceny taksowek sa najwyzsze na swiecie, to i tak sam przejazd u nas kosztowalby wiecej, a tu jeszcze mielismy wspaniale zwiedzanie. Zaplacilismy i poszlismy do przyhotelowego baru na kolacje. Nagle recepcjonistka dala nam znac, ze ktos na nas czeka. Okazalo sie, ze pierwszy taksowkarz, ktory najprawdopodobniej przyjechal po nas 5 minut wczesniej, nie zobaczyl i odjechal, a teraz chcial zebysmy zaplacili. Nie bylo sie co klocic, ale „opieprzylismy” go ze nie czekal i zaplacilismy. Mimo tych przygod z taksowkami dzien byl wspanialy, a drugi taksowkarz byl doskonalym przewodnikiem. Pozdrawiam
    Andrzej ze Szwajcarii

    Polubienie

Co o tym myślisz?