Inwzja "obcych" – czyli małpy w raju

Jak już pewnie dało się zauważyć, niektóre inspiracje do moich notek czerpię z innych blogów. Coś tam przeczytam, coś mi się skojarzy i już coś tam się wykluwa na blogu.
Ostatnio na tapecie są blogowi koledzy z Gdzie Diabeł mówi Namaste którzy swoim wpisem przypomnieli mi o pewnym zdarzeniu 🙂
Podczas jednej z wizyt Dużej która tamtym razem przyjechała mnie odwiedzić razem z moją mamą, zdecydowałyśmy się spędzić kilka dni w jednym z najpiękniejszych zakątków RPA, którego ani jedna ani druga kobitka nie miała okazji zobaczyć – Blyde River Canyon.
Ja widziałam go kilkakrotnie, ale dobrego nigdy za wiele, więc chętnie wybrałam się tam jeszcze raz.
Spakowałyśmy się na dłuższą podróż (jak zwykle) do dalej w planach był Park Krugera i Africa Bike Week w Margate, gdzie miał do nas dołączyć Duży Bolek. Mały Bolek (już nie taki mały) obowiązkowo z nami.
Po kilku godzinach jazdy byłyśmy już na miejscu – zlokalizowaliśmy nasz ośrodek, a potem domek.
Był już wieczór, ale i tak wybraliśmy się wszyscy na spacer.
Wyasfaltowana droga prowadziła i w górę, na szczyt urwiska z którego można było obejrzeć kanion i w dół do dna kanionu skąd biegły szlaki i ścieżki spacerowe.
Okolica była przepiękna, po prostu raj.

Blyde River Canyon

Gdy zapadł zmrok, wróciliśmy do domku aby się rozpakować – kątem oka zauważyłam tabliczkę „Uwaga na Małpy”.
Rozejrzałam się dookoła. Małpy spały, albo w ogóle ich nie było.
Na wszelki wypadek pozamykaliśmy okna.
Wstaliśmy wszyscy dość wcześnie. Podczas naszego śniadania na patio zewsząd zaczęły wyłazić pawiany i inne małpiszony.
Najpierw obserwowały nas z pewnej odległości.
Potem, jak wilki w horrorach, zaczęły zacieśniać kręgi. Gdy były już całkiem blisko, moja rodzicielka nie zdzierżyła, odezwał się w niej duch wojowniczki i uzbrojona miotłę którą znalazła gdzieś w schowku dla sprzątaczek zaczęła przeganiać tałatajstwo.
Tałatajstwo nie dało się przegonić. Co więcej – zdawało się, że obrało strategię odizolowania źródła problemu od reszty problemu (czyli nas).
W sukurs rodzicielce poszła Duża, też z jakimś sprzętem w garści. Ja w tym czasie matczyną piersią chroniłam Małego Bolka.

malpy

malpa

Jakoś im się udało co nieco rozpędzić małpy, ale jeść skończyłyśmy już w domku.
Po śniadaniu poszłyśmy na dłuższy spacer po okolicy i dotarliśmy do urwiska które poprzedniego dnia oglądaliśmy tylko z daleka.
Poniżej urwiska rozciągała się przepaść od której zdawał się nas dzielić silniejszy podmuch wiatru lub jedno potknięcie.
Mama trzymała Małego Bolka w bezpiecznej odległości, podczas gdy ja i Duża podeszłyśmy do skraju urwiska, poniżej dostrzegłyśmy ostęp skalny który co nieco nas uspokoił. Na przeciwko, po drugiej stronie widoczne były Trzy Okrąglaki – specyficzne szczyty podobne do chatek Zuluskich.
Po spacerze wybrałyśmy się na przejażdżkę po okolicy Trasą Panoramiczną – jest to jedna z najpiękniejszych tras w RPA, na której znajduje się wiele pięknych punktów widokowych i atrakcji. Najciekawsze z nich (oprócz kanionu) to God’s Window, Pinnacle, Burke’s Luck Potholes oraz kilka wodospadów.
Wieczorem wróciliśmy do naszego domku i po sprawdzeniu czy okna nadal są zamknięte, poszłyśmy spać.

Blyde River Canyon1

Rano obudziły mnie głośne dźwięki dochodzące z kuchni.
Zastanawiałam się co moja mama tak wcześnie robi w kuchni, że trzaska garami, ale niech tam.
Niech robi co chce. Obróciłam się na drugi bok i właśnie zasypiałam, gdy nagle usłyszałam krzyk mojej mamy.
„A kysz, a kysz, uciekaj małpiszonie jeden!” wrzeszczała moja rodzicielka.
Zerwałam się z łóżka. Duża też się obudziła. Wpadłam do kuchni.
Przede mną rozpościerał się niecodzienny widok. Stado małp rozmiarów przeróżnych szalało w kuchni.
Po podłodze walało się wszystko, co małpom udało się dosięgnąć lub wyciągnąć z szafek – ściereczki, sztućce, jakaś rozbita filiżanka. Trochę żywności – chleb, jakieś ciastka – na szczęście większość jedzenia była w lodówce, której nie udało im się otworzyć.
Jedne małpy uciekały na nasz widok, inne właziły odważnie przez okno w łazience oraz przez drzwi, które moja mama otworzyła w celu przepędzenia małpiej szarańczy.
Na samym środku kuchni wielki pawian z czerwonym dupskiem właśnie znaczył „swój” teren robiąc potężne małpie kupsko!
Nie wydawał się przestraszony naszą obecnością, co więcej – wyglądało na to, że to on chce nas przegonić.
Cała akcja wyglądała podobnie jak na poniższym filmie…

W tym momencie opuściła mnie cała miłość do zwierząt.
Gdybym miała strzelbę zapewne polała by się małpia krew.
Złapałyśmy wszystkie co miałyśmy pod ręką i razem rzuciłyśmy się na wielkiego małpiszona, najwyraźniej przywódce stada.
Za nami Mały Bolek też całkiem obudzony rozglądał się zdziwiony dookoła. Takich małp jeszcze nie widział.
Jakimś cudem udało nam się przepędzić małpiszona-przywódcę. Wyszedł tak jak wszedł – przez okno w łazience.
Do tej pory nie bardzo wiemy jak sprytne bestie otwarły okno w łazience, może było niedomknięte.
Może któraś z nas uchyliła je w nocy.
Ale przygodę popamiętamy jeszcze długo!
No i ostrzeżenia o grasujących małpach będziemy brać jak najbardziej na poważnie.
Małpy w RPA są prawdziwym utrapieniem, włażą do domów i samochodów przez szpary i uchylone okna i uprzykrzają życie. Pawiany potrafią być agresywne i nawet atakować ludzi. Swoją drogą, to chyba i tak mieliśmy szczęście, mogło się to skończyć dużo mniej przyjemnie…

monkeys_fling_poo

9 thoughts on “Inwzja "obcych" – czyli małpy w raju

Co o tym myślisz?