Republika Babska – o kobietach w RPA

Afrykańskie kobiety tańczą dla akcji “One Billion Rising”, Table Mountain, RPA

W Walentynki świat zjednoczył się w tańcu w proteście przeciwko gwałtom i przemocy wobec kobiet. Protest zorganizowany był w ramach akcji „One Billion Rising”, której celem jest podniesienie świadomości zarówno pośród samych kobiet co do ich praw (które są w dramatyczny sposób łamane) jak i pośród społeczeństwa które często bagatelizuje problem. W Polsce akcja wystąpiła pod szyldem „Nazywam się Miliard”. To właśnie ta akcja światowego wsparcia dla praw kobiet skłoniła mnie do spojrzenia na prawa kobiet w RPA.

Nonkululeko Nyembezi-Heita, Przewodnicząca Rady Nadzorczej Arcelor Mittal, znajduje sie na liście najbardziej wpływychych kobiet rankingu Forbes

RPA to kraj posiadający bardzo nowoczesną konstytucję. W kwestii ustawodawstwa uważana jest za jedną najlepszych w świecie.
Główne założenie to równe prawa dla wszystkich – bez względu na płeć, rasę, religię, pochodzenie czy orientację seksualną.
W ramach konstytucji kobietom zapewniono prawo do aborcji, równość w małżeństwie, zakaz molestowania w miejscu pracy czy równy dostęp do oświaty.
I rzeczywiście – rozglądając się po firmie widzę bardzo dużo kobiet. I to nie tylko na stanowiskach szeregowych.
Rozwój kariery ułatwia kobietom (zwłaszcza o afrykańskim pochodzeniu) m.in. Employment Equity Act z 1998 czy Promotion of Equality and Prevention of Unfair Discrimination Act z 2000 roku, który działa w połączeniu z BBBEE o którym wspominałam we wcześniejszym artykule (tutaj).
Kobiety stanowią wysoki procent marketingu, sprzedaży, laboratoriach, działach jakości, kadr czy księgowości znanych mi firm.
W firmach i korporacjach proporcje kobiet o pochodzeniu europejskim, azjatyckim i afrykańskim są wyrównane.
Afrykanki dominują w szpitalach, urzędach, policji i szkolnictwie.
Statystycznie kobiety stanowią ok 47% rynku pracy, w polityce  proporcje wyglądają podobnie.
Wprawdzie jest to nieco mniej niż przepisowe 50%, ale na tyle dużo, aby uplasować RPA na czwartym miejscu pod względem liczby kobiet w parlamencie w rankingu światowym (wyprzedzają ją Szwecja, Rwanda i Kuba).
Nie jest więc źle?

Dr Sa’diyya Shaikh, muzułmańska feministka i wykładowca na Uniwersytecie w Cape Town

Jedną z grup które wyjątkowo dobrze wprowadziły w życie ideę równouprawnienia w pracy są… muzułmanki.
Muzułmanki w RPA wydają się być odrębnym „gatunkiem” od swoich zdominowanych sióstr w w krajach pochodzenia – Pakistanie, Indiach czy Arabii Saudyjskiej –  gdzie zajmują się głównie domem, a w życiu społecznym są jedynie dodatkiem do mężczyzny.
Nie można ich również porównać do muzułmanek w krajach Europejskich – wbrew pozorom, Europejscy muzułmanie są niezwykle konserwatywni, często bardziej konserwatywni niż mieszkańcy krajów z których pochodzą.
Muzułmanki w RPA są wyemancypowane, ale zachowują swoje muzułmańskie zasady.
Modlą się kilka razy w ciągu dnia.
Uczestniczą w firmowych imprezach, wychodzą z koleżankami do do klubów, ale generalnie nie spożywają alkoholu.
Rzadko noszą burki – od nich wolą mniej krępujące hijaby. Wiele z nich w ogóle nie zakrywa włosów.
Ubierają się modnie i nowocześnie, choć odkrywają mniej ciała niż pozostałe kobiety – strojem „dyżurnym” młodej muzułmańskiej dziewczyny są jeansy lub legginsy w połączeniu z tuniką lub wręcz sukienką (niejednokrotnie obcisłą) noszoną jako tunika.
Studiują, robią karierę, prowadzą własne biznesy. I nie kończą kariery tuż po urodzeniu dzieci.
Pomimo, że w kulturze azjatyckiej czy arabskiej aranżowane małżeństwa to w dalszym ciągu rzeczywistość, w RPA większość małżeństw zawierana jest z inicjatywy młodych, a nie ich rodziców.
Często zdarzają się również małżeństwa mieszane, w których to kobieta jest muzułmanką – ze zjawiskiem tym występującym na tak dużą skalę, spotkałam się na razie jedynie w RPA.
W takich przypadkach to mężczyzna musi dokonać wyboru i jeśli chce związek zalegalizować, musi zmienić religię.
Zastanawiałam się nad przyczynami tak dużej różnicy pomiędzy muzułmanami w RPA i całą resztą muzułmanów.
I dochodzę tylko do jednego wniosku, ściśle związanego z historią RPA.
Muzułmanie w RPA to praktycznie tak jak większość mieszkańców ludność napływowa.
Pierwsi z nich to niewolnicy z Indonezji (Cape Malay) którzy osiedlili się w okolicach Cape Town.
Nieco później w okolice Durban przybyli robotnicy z Indii, którzy mieli pracować na plantacjach cukru i w kopalniach. Ok. 7-8% ogółu stanowili muzułmanie.
Zarówno jednie jak i drudzy sprowadzeni byli do pracy.
Ponieważ stanowili niewielki procent ogółu, ich zwyczaje i kultura zapewne zostały osłabione przez wpływy zarówno europejskie, jak i afrykańskie, w rzeczywistości tworząc odrębną grupę bardziej progresywnych muzułmanów.
Minęło trochę czasu zanim pozwolono im sprowadzać żony ze swoich krajów, ale nawet wtedy mężowie znikali na całe miesiące aby pracować w kopalniach czy na plantacjach, a kobiety pozostawały w domach – musiały więc same o zadbać o los, swój i swoich dzieci.
Myślę, że to właśnie to spowodowało emancypację muzułmanek w Afryce – zdane same na siebie, musiały się wyzwolić spod jarzma patriarchatu aby przeżyć.
Do Europy muzułmanie sprowadzili się z całymi rodzinami i w dość dużych społecznościach. Z miejsca więc zaczęli odbudowywać znane sobie tradycyjne struktury.

Czy RPA to jednak na pewno idealny kraj dla kobiet?

Ale czy skupiając się na wzorcowej konstytucji i danych statystycznych dotyczących rynku pracy i obecności kobiet w polityce nie popełniamy błędu oceniając sytuację kobiet? Czy kobiety którym się w życiu powiodło naprawdę są wystarczającym miernikiem sytuacji kobiet w RPA?
Czy przeciętna kobieta w RPA faktycznie jest traktowana tak dobrze jak wskazywałyby na to proporcje uczestnictwa w polityce i na rynku pracy?
I tu właśnie następuje rozdźwięk pomiędzy ustanowionym prawem a jego funkcjonowaniem w praktyce – dotyczy on głównie rdzennej afrykańskiej populacji.
Bo w rzeczywistości sytuacja afrykańskiej kobiety to dramat. W RPA co 4 minuty dochodzi do gwałtu. W 85% dokonywany jest przez osobę znajomą lub spokrewnioną z ofiarą.
Statystycznie jedna trzecia (a wg innych źródeł nawet połowa) kobiet w RPA będzie w ciągu swojego życia zgwałcona (bez względu na wiek – gwałcone są zarówno dzieci jak i staruszki!). Jedynie ok 10% gwałtów jest zgłaszana, a skazywany jest jeden na 25 sprawców.
Dwa tygodnie temu lokalnymi mediami wstrząsnęła historia Anene Booysen – jakże podobna w swojej grozie do historii hinduskiej studentki na której dokonano brutalnego grupowego gwałtu który wstrząsnął światem.
Anene była cichą siedemnastolatką, sierotą przygarniętą przez ubogą rodzinę i wychowaną jak własne dziecko.
Po pracy w piątek poszła do lokalnego baru, miała wrócić do domu przed pierwszą w nocy.
Nie wróciła. Nad ranem ochrona znalazła straszliwie zmasakrowaną dziewczynę.
Miała podcięte gardło, połamane ręce, nogi i palce, w jej szyi tkwiła stłuczona butelka. W pobliżu walały się jej wnętrzności – częściowo pokryte piachem. Była też brutalnie zgwałcona.

Piosenkarka Tina Schouw z plakatem Anene Booysen w Cape Town

Dziewczyna jeszcze żyła – pomimo ogromu doznanych obrażeń była przytomna.
Anene została przewieziona do szpitala, ale udzielona pomoc przyszła zbyt późno.
Zmarła w szpitalu – ostatnimi słowami jakie wypowiedziała były „mamo, jestem taka zmęczona, wszystko mnie boli…”

Mimo olbrzymiej liczby dokonywanych w RPA gwałtów – ten konkretny przypadek wywołał burze w mediach – tak, jakby przelała się czara goryczy wypełniana kropla po kropli.
Zwraca on uwagę na jeden z głównych problemów w afrykańskim społeczeństwie – całkowity brak szacunku dla życia i godności innego człowieka, a w szczególności dla kobiet i dzieci.
Przemoc wobec nich spotyka się z obojętnością władz i policji. Wynika to z faktu, że w powszechnej świadomości jest ona postrzegana jako naturalne prawo mężczyzny w stosunku do kobiety oraz jako metoda utrzymania dyscypliny w odniesieniu do dzieci.
W RPA trwa głośna kampania mająca na celu przeciwdziałanie przemocy.
Nie będzie ona jednak skuteczna, dopóki oprócz wrzasku w mediach zarówno społeczeństwo jak i władze nie zaczną ze sobą współpracować.
Dopóki policja nie poświęci więcej środków na wykrywanie przestępstw oraz podniesienie kwalifikacji swoich pracowników i przestanie zasłaniać się „ważniejszymi sprawami”.
Dopóki zamiast doszukiwać się winy w ofiarach, nie zaczną pracować nad wyeliminowaniem przyczyn.
Przez swoją obojętność rządzący zdają się dawać przyzwolenie na patologiczne zachowania – co nie ma prawa istnieć w praworządnym państwie za które RPA się uważa.

Notka od autorki: Artykuł napisany dla Lejdiz Magazine – ponieważ jednak ich strona przestała działać, zamieszczam go również u siebie.

Zdjęcie: podpięte do źródeł

Co o tym myślisz?